Seryjny zabójca z niezwykłą
brutalnością zabija młode kobiety. Śledztwo w tej sprawie prowadzi dwóch
policjantów Konrad Procner i Marcin Cieślar. Ujęcie „Sprzedawcy Snów” jak
nazywany jest morderca nie jest jednak takie łatwe. Jedynym tropem mogącym go
ustalić są listy, które zostawia na miejscu zbrodni. Przełom w śledztwie następuje
gdy policjanci poznają dwie niezwykłe kobiety. Jedna z nich jest bardzo podobna
do jednej z ofiar. Czy łączy ją coś ze sprzedawcą snów?
Przyznam szczerze, że jestem
bardzo zawiedziona tą książką. Miał być mroczny kryminał, wyszła powieść
obyczajowa z elementami romansu i może jaką zagadką kryminalną w tle. Dużo
czasu zajęło mi przeczytanie tej książki, wielokrotnie odkładałam ją na później,
aby spojrzeć na nią z innej perspektywy,
z czystym umysłem. Niestety niewiele to dało, a moja opinia się nie zmieniła.
Gdyby autorka skupiła się bardziej na prowadzeniu śledztwa przez policjantów, a
nie na ich życiu prywatnym to mógłby to być całkiem dobry kryminał, bo wątek
sprzedawcy snów był ciekawy, jednak życie miłosne głównych bohaterów trochę
mniej. Dwóch policjantów zakochujących się w dwóch przyjaciółkach po uwaga (!)
pierwszym spotkaniu, ich infantylne rozmowy, których naprawdę czasami nie dało
się czytać oraz to, że doświadczeni i wydawać by się mogło inteligentni stróże
prawa, którzy w swoim zawodowym życiu złapali już nie jednego mordercę nagle
jakby utracili mózgi, usiedli na krześle i czekali aż ich kobiety (które przypominam
ledwie znali) rozwiążą całą sprawę, a oni w tym czasie mogliby podziwiać
wybranki swojego serca, masując im przy tym nogi. Oczywiście może jestem w tym
wypadku trochę uszczypliwa, ale tak niestety to odebrałam. Zapowiadało się
fajnie, wyszło gorzej, ale w żadnym wypadku nie zraża mnie to do książek pani
Greń, bo wiem, że można znaleźć w jej twórczości kilka prawdziwych perełek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz